Polski snajper z Afganistanu: "Ju? nigdy nie poci?gn? za spust. Chyba, ?e w obronie ojczyzny"
Przemys?aw Wójtowicz (fot. archiwum Przemys?awa Wójtowicza)
- Cz?owiek, który strzeli? do innego cz?owieka, przekroczy? t? czerwon? lini?, zza której ju? nie ma powrotu. Ja ju? nigdy nie poci?gn? za spust, gdy b?d? mia? przed sob? cz?owieka. Chyba, ?e trzeba b?dzie broni? ojczyzny - mówi Przemys?aw Wójtowicz, strzelec wyborowy ranny podczas misji w Afganistanie.
Kilka lat temu nie zgodzi?by si? na pokazanie twarzy i podanie nazwiska. Tak jak inni snajperzy, w mediach wyst?powa? zawsze w kominiarce - nie móg? nara?a? bezpiecze?stwa swojego, swojej rodziny i kolegów. Jako strzelec wyborowy dwa razy bra? udzia? w misji w Afganistanie. Na drugiej z nich zosta? ci??ko ranny w górach w Ad?iristanie. - Moje ?ycie wtedy si? za?ama?o - wspomina.
Dzi? Przemys?aw Wójtowicz nie jest ju? snajperem. Jako instruktor szkoli ?o?nierzy, przygotowuje ich do dzia?ania w warunkach bojowych. Pomaga te? rannym weteranom w rehabilitacji, organizuje dla nich rajdy i kursy.
To w?a?nie o tym najch?tniej dzi? opowiada. Do wspomnie? z Afganistanu wraca niech?tnie. - Nie zrozumiesz - mówi kilka razy, kiedy pytam go o wojn?.
Anna Paw?owska, Gazeta.pl: - Gdyby siedzia? teraz przede mn? ameryka?ski snajper, zapyta?abym go, ile mia? trafie?. Wiem, ?e Ty na takie pytanie nigdy nie odpowiesz. Dlaczego?
Przemys?aw Wójtowicz*: - Mnie nawet nie przysz?oby to do g?owy. Nie jestem jak Chris Kyle, cho? facet wykonywa? taki sam zawód, jak ja. To, co on zrobi?, rzuci?o bardzo negatywne ?wiat?o nie tylko na sam zawód snajpera, ale w ogóle na ?o?nierzy bior?cych udzia? w misjach. Mnie to obrzydza, nie rozumiem, jak mo?na chwali? si? tym, ?e si? kogo? zabi?o. Samo branie tego w liczby... ?e on zabi? 160 osób, a tak naprawd? to nie wie, bo pewnie jeszcze wi?cej Szczególnie, ?e to naprawd? ?aden wyczyn zabi? na wojnie 100 czy 200 osób. To ?adne bohaterstwo. A Kyle czu? si? wielki bohaterem. Lepiej powiedzia?by, ilu z przeciwników, których zabi?, to byli te? strzelcy, ile zrobi? dobrego.
Ale sam by?e? snajperem. Twoja praca polega?a na zabijaniu.
- Zawsze walczy?em o to, ?eby snajpera nie traktowano jak morderc?. Ma?o kto zdaje sobie spraw? z tego, ?e dzisiejsza praca strzelca wyborowego najcz??ciej nie jest strzelaniem. To jest przede wszystkim rozpoznanie, zwiad, ochrona. To s? ludzie wyposa?eni w sprz?t od fotograficznego i nawigacyjnego do meteorologicznego, kieruj? ogniem, wskazuj? cele lotnictwu, artylerii. Ostatnia rzecz w tej robocie to strzelanie.

W ko?cu jednak musisz nacisn?? spust i pada strza?.
- Nie potrafi? Ci o tym opowiedzie?. To co?, czego nie mo?na zrozumie?, je?li si? tego nie do?wiadczy?o. Mog? ci tylko powiedzie?, ?e cz?owiek, który strzeli? do innego cz?owieka przekroczy? t? czerwon? lini?, zza której ju? nie ma powrotu. Szczególnie, je?li jest strzelcem wyborowym
Dlaczego?
- Snajperzy wykonuj? dwa rodzaje zada?. S? zadania dora?ne i s? zadania planowe. Dora?ne to np. bronimy si?, odpieramy atak, dochodzi do sytuacji, w których trzeba otworzy? ogie?. Planowe to tzw. likwidacja celu. W jednej i w drugiej sytuacji, wykonuj?c te zadania, mo?na kogo? zabi?. Tak samo zabija pilot ?mig?owca, tak samo zabija artylerzysta, tak samo zabija celowniczy karabinu maszynowego. Ró?ni ich od snajpera jedna rzecz. Strzelec wyborowy widzi swój cel, ten cel jest bardzo dobrze widoczny. Jest d?ugo obserwowany, snajper go widzi, ?ledzi jego ruchy, mo?e rozpozna? jego twarz, zachowanie. Nie zrozumiesz tego.
Uwa?asz, ?e zrobi?e? co? z?ego?
- W ?adnym zabijaniu nigdy nie b?dzie nic dobrego. I ca?y czas twierdz?, ?e nic gorszego nie mo?e spotka? ludzi, ni? wojna. To nie ?ywio?, z którym walczymy, staj?c rami? w rami?. To jest co? najgorszego, na wojnie cz?owiek cz?owiekowi wilkiem, cz?owiek cz?owieka morduje, robi mu najgorsze mo?liwe rzeczy. Cz?sto cierpi? na tym ludzie zupe?nie niewinni, kobiety, dzieci, osoby starsze. Ci ludzie nie mog? si? broni?, przecie? to jest okropne. Tu nie ma czym si? ekscytowa?. O tym trzeba zapomnie?. Trzeba d??y?, ?eby tego nigdy nie by?o. ?o?nierz powinien robi? wszystko, ?eby to powstrzyma?.
Mówisz jak pacyfista
- A mo?e ju? w tej chwili jestem pacyfist?? Pewnie rzeczywi?cie jestem... Staram si? nigdy nikomu nie robi? krzywdy, cho? nie zawsze mi to wychodzi. Ale ka?d? krzywd? staram si? naprawi?. I cho? nadal chodz? w mundurze i jestem w s?u?bie, to wiem, ?e ju? nigdy nie poci?gn? za spust, je?li b?d? mia? przed sob? cz?owieka. Chyba, ?e trzeba b?dzie broni? ojczyzny.
A w Afganistanie, poci?ga?e? za spust w imi? czego? Dla Polski? Wiesz, jakie s? opinie: jedziesz tam, bo chcesz. Zostajesz okupantem zabijaj?cym dla kasy.
- Je?li kto? ma takie podej?cie, to mog? mu powiedzie? tylko jedno... Zastanów si? cz?owieku, na kogo sam ostatnio g?osowa?e?. I pomy?l, czy to ?o?nierz ma decydowa?, gdzie ma walczy? i o co? To naród wybra? polityków, którzy s? odpowiedzialni za to, gdzie polskie wojsko walczy. To politycy podejmuj? decyzje, a ?o?nierz tylko wykonuje rozkaz.
To nie by? rozkaz, którego nie mog?e? wykona?. Decyzj? o wyje?dzie na misj? ka?dy podejmuje sam. Dlaczego chcia?e? by? w Afganistanie?
- Oczywi?cie, ?e ka?dy ?o?nierz decyduje sam. Ale jak jedzie ca?y mój batalion to co, ja mam zosta? w domu? Poza tym ka?dy chce si? sprawdzi?. Misja jest tak naprawd? wielkim poligonem. Uczestniczymy w wojnie, ?eby kiedy? tej wojny nie by?o u nas. ?o?nierz po misji jest z pi?? razy lepiej wyszkolony ni? taki, który na ni? nie pojecha?. Dzi?ki misjom mamy teraz kilkadziesi?t tysi?cy rewelacyjnie wyszkolonych ?o?nierzy, którzy brali udzia? w akcjach bojowych. To jest bardzo wa?ne dla obronno?ci naszego kraju. Nie ka?dy sobie z tego zdaje spraw?. Mo?e ludzie wol? takiego ?o?nierza w wypastowanych na b?ysk butach i wyprasowanym mundurze, który nie wie, gdzie jest ty?, a gdzie przód czo?gu.
A tam, na miejscu, walczysz i ryzykujesz dla kogo? Dla Polski i naszej obronno?ci? Dla Ameryki?
- Na misji ka?dy czuje si? Polakiem, s? flagi, nasze herby na wszystkich wozach, ka?dy widzi, ?e to jad? Polacy. Jeste?my z tego dumni. A dla kogo si? nara?am? Przede wszystkim tam, na miejscu, robi? to dla ch?opaków, którzy s? ze mn?. Robi? to po to, ?eby wrócili cali i zdrowi do domu. Dalej robi? to dla Polski i dla do?wiadczenia, ?eby by? lepszy ?o?nierzem. I - nie ukrywajmy - te? dla przygody i dla zarobku. Priorytety s? takie: przyjaciele, rodzina, ojczyzna i pieni?dze.
Wojna wci?ga? S? ?o?nierze, którzy po powrocie nie potrafi? si? odnale??, brakuje im adrenaliny i ju? po kilku miesi?cach chc? znowu walczy?.
- Na pewno wojna wci?ga, ale ró?nych ludzi w ró?nym stopniu. Ja jestem innym typem cz?owieka. Przede wszystkim t?skni?em za domem, za rodzin?, za przyjació?mi. Owszem, kocham swój zawód, ale nigdy nie uwa?a?em tego za co? nadrz?dnego. Nie wyobra?am sobie bycia ci?gle na misji, zostawienia rodziny...
A kiedy s?yszysz, ?e ch?opaki s? w Afganistanie, to ?a?ujesz, ?e nie ma Ci? tam z nimi?
- Jasne, jest co? takiego... Tu nawet nie chodzi o Afganistan. By?em kiedy? dowódc? wozu bojowego. I kiedy jad? samochodem i widz?, ?e na rampie poci?g ci?gnie czo?gi czy wozy bojowe, to gdzie? w sercu jest taki uczucie... Co? mnie do tego ci?gnie. Chce si? jeszcze takim transportem pojecha?, poje?dzi? po bezdro?ach na g?sienicach. To wszystko ju? zawsze b?dzie w moim ?yciu. To armia mnie wyszkoli?a, dzi?ki temu jestem, kim jestem, to jest mój zawód.
Gdyby? móg? cofn?? czas, pojecha?by? jeszcze raz do Afganistanu? Dla Ciebie tamta misja sko?czy?a si? tragicznie...
- Nie, gdybym wiedzia?, ?e to si? tak sko?czy, na pewno bym nie pojecha?. 7 zmiana by?a strasznie ci??ka. To by?a najci??sza zmiana w Afganistanie. Zgin??o 7 ?o?nierzy, ponad 120 by?o ci??ko rannych. To by? czas przypadaj?cy na wybory. By?a straszna intensywno?? dzia?a? talibów. W samym dniu wyborów by?o kilkadziesi?t ataków na polskich ?o?nierzy. Ludzie tutaj w Polsce nawet nie zdawali sobie sprawy, co my tam prze?ywamy. To by?a praca przez 24 godziny na dob?, ci?g?e bycie na baczno??. Ca?y czas dy?ury bojowe, udzia? w ró?nych akcjach, patrolach, odpieranie ataków. Chocia? ja mia?em t? misj? super u?o?on?. Pracowa?em z lud?mi sprawdzonymi, z niektórymi ju? od kilka lat. Byli?my tak zgrani, ?e ju? rozumieli?my si? bez s?ów. To byli naprawd? zawodowcy.

To co si? wydarzy?o?
- To ju? by?a ko?cówka, byli?my ju? spakowani i za dwa tygodnie mieli?my wraca? do domu. Pad?a komenda, ?e musimy wesprze? posterunek afga?ski w górach w Ad?iristanie. To wyj?tkowo perfidne miejsce, zamieszka?e prawie wy??cznie przez talibów. Nawet mówili?my na nie "kurort dla talibów", bo robili tam, co chcieli. Zajechali?my i zostali?my na 12 dni. To by?a ca?y czas mocna wymiana ognia. W ko?cu uda?o nam si? jako? stamt?d uciec. Wszyscy byli?my ranni. Po tym wszystkim moje ?ycie si? za?ama?o. O byciu strzelcem wyborowym mog?em ju? tylko pomarzy?.
Dzisiaj zupe?nie tego po Tobie nie wida?.
- Teraz jest ju? ok., ale to, co prze?y?em wtedy, by?o straszne. Wcze?niej by?em snajperem, aktywnym facetem, zajmowa?em si? wyczynowym sportem: p?ywa?em, boksowa?em. To by?o moje ?ycie. Wtedy, siedz?c w domu, przyty?em 15 kg. Przez te 9 miesi?cy rehabilitacji zaczyna?em od je?d?enia na wózku, wreszcie chodzi?em ju? tylko o lasce. Pami?tam, jak pierwszy raz pobieg?em do lasu i przewróci?em si?. Wtedy usiad?em pod drzewem i rozp?aka?em si?.
Ale nie podda?e? si??
- Nie chcia?em si? poddawa?. Postanowi?em wraca? powoli do sportu. Poszed?em na basen, pop?ywa?em i znowu dwa tygodnie musia?em chodzi? o lasce, to by?o jeszcze za wcze?nie. Zacz??em biega? i znowu przerwa, bo nie dawa?em rady. Poszed?em z powrotem na boks. Chodzi?em pó? roku i przytrafi?a si? kontuzja. Ale by?o coraz lepiej. I wtedy pojawi?a si? propozycja wyjazdu do Stanów do Marcina Gortata. Polecia?em i tak zacz??a si? nasza wspó?praca.
Po co znanemu koszykarzowi wizyta polskiego ?o?nierza?
- Marcin zawsze mówi, ?e gdyby nie zosta? koszykarzem, to by?by ?o?nierzem. B?yskawicznie si? dogadali?my, mieli?my wiele wspólnych tematów. Poza tym dla Marcina bardzo wa?ny jest patriotyzm. On jest dumny z bycia Polakiem i g?o?no o tym mówi. Zreszt? dla amerykanów to zupe?nie normalne, oni si? takich s?ów nie wstydz?. To w?a?nie w USA zobaczy?em, jakie mo?e by? podej?cie do weteranów. Prze?y?em co? niesamowitego na meczu, gdzie zaprosi? mnie Marcin Gortat. W pewnym momencie podszed? do mnie czarnoskóry ch?opak z krótkofalówk? i pyta, czy to ja jestem tym ?o?nierzem z Polski. Potwierdzi?em i kaza? mi i?? za sob?. Usiad?em gdzie? na ?rodku sali, a on mówi: s?uchaj, ja teraz musz? na chwil? i??, ale zaraz po ciebie przyjd?. Czekaj tu na mnie. I poszed?. Siedzia?em i ogl?da?em mecz. W pewnym momencie by?a przerwa, nagle zrobi?o si? ciemno i jak w teatrze na mnie skierowali s?up ?wiat?a. Zobaczy?em swoj? twarz na wszystkich telebimach. I nagle spiker opowiada, czego to ja nie zrobi?em, chyba tam tylko lotu na Marsa zabrak?o.. Taka prezentacja w ameryka?skim stylu. I nagle 20 tysi?cy ludzi wstaje i wszyscy bij? mi brawo. Troch? g?upio si? poczu?em, wsta?em, ?zy mi si? w oczach zakr?ci?y. Pó?niej, ju? po meczu, podchodzili do mnie, zaczepiali, dzi?kowali za wszystko, chcieli sobie ze mn? robi? zdj?cia.

W Polsce spotka?e? si? kiedy? z czym? takim?
- Nigdy. Ale to wszystko, co robi?, robi? te? po to, ?eby to zmieni?. Chc? pokaza? ludziom, weterana jako normalnego cz?owieka, a nie tego roszczeniowego go?cia, który tylko narzeka i chce bra?, a nie dawa? cokolwiek od siebie i tylko by kwiatki pod pomnikami sk?ada?. Im trzeba pokaza? ch?opaka, który jeszcze niedawno by? taki, jak oni. I nagle w walce zosta? ranny i to wszystko si? sko?czy?o. I teraz walczy ju? nie na misji, ale z w?asnymi ograniczeniami. Chce by? kim?, przekracza bariery. Pracuj? z weteranami, realizujemy ró?ne projekty i to s? naprawd? rewelacyjni ludzie. Ostatnio byli?my w górach. By? tam ?o?nierz, który mówi?: mam nieraz problem z przej?ciem 300 m. A tam na protezach przeszed? osiemna?cie km. Nast?pnym razem zrobi wi?cej i pójdzie 25 km. Jestem tego pewien.
A je?li powie: mam do??, nie dam rady, poddaj? si??
- Ka?da próba to jest du?o, to ju? jest sukces. Bo to oznacza, ?e ch?opak wyszed? z domu. Zobaczy, ?e kto? ma podobne obra?enia i dzia?a, to on te? b?dzie mia? wi?ksz? motywacj?. To s? ?o?nierze, oni maj? charakter i wol? walki. Potrafi? stawia? czo?a wyzwaniom. A je?li kto? si? poddaje, to my jeste?my po to, ?eby im pomaga?. Bo problem jest. Nie oszukujemy si?.
Ten problem to chyba nie tylko rany na ciele?
- Oczywi?cie, ?e nie. Nie ukrywajmy, sporo spo?ród nas wpad?o w alkoholizm, ch?opaki cierpi? na depresj?, jest sporo osób cierpi?cych na PTSD. Po to jest stowarzyszenie, ?eby im pomaga?. Tych ludzi trzeba wyci?ga?, pokazywa? im drog?. Wa?ne, ?eby nie koncentrowa? si? tylko na rannych fizycznie. Tu nie ma miejsca na licytacj?: ja mam gorzej, bo nie mam nogi. Kto? mo?e by? fizycznie w dobrym stanie, ale cierpie? psychicznie. I on te? potrzebuje pomocy. Po to jest nasze stowarzyszenie, po to robimy te wszystkie akcje.
Praca w stowarzyszeniu to wszystko, czym si? teraz zajmujesz?
- Nie, nadal normalnie jestem ?o?nierzem. W tej chwili jestem starszym instruktorem. Ucz? ludzi strzela?, ucz? ich taktyki. Ucz? ich zachowania si? na wojnie. Moim najwa?niejszym celem jest nauczenie ich wszystkiego, ?eby nie pope?nili tych samych b??dów co ja. ?eby cali wrócili do domu. Cho? oczywi?cie b??dy pope?nia ka?dy, nie wszystko da si? przewidzie?. W sytuacji, gdy cz?owiek jest na wojnie, w stresie, mo?e si? zdarzy? wszystko. Kiedy zaczynaj? wokó? ciebie ?miga? pociski, mo?esz si? okaza? zupe?nie innym cz?owiekiem, ni? my?la?e?.

Wiesz ju?, jakim jeste? cz?owiekiem? Czego dowiedzia?e? si? o sobie na wojnie?
- By?em zadowolony ze swoich reakcji. Zwykle nie ba?em si?, strach przychodzi? potem. Pami?tam, jak kiedy? pocisk przelecia? mi niespodziewanie tu? ko?o g?owy. D?ugo chodzi?o mi po g?owie, co by by?o, gdyby ten pocisk roztrzaska? mi czaszk?. My?la?em, co by?oby z rodzin?. Ale na pewno wtedy nie by?em sob?. Na wojnie nie mo?na by? sob?. Kiedy? dwa metry od nas eksplodowa? pocisk mo?dzierzowy i rani? nas wszystkich. Patrzy?em na ch?opaków, widzia?em przera?enie w ich oczach... W moich oczach pewnie by?o to samo... To wszystko jest nie do opisania, tego nie zrozumie nikt, kto tam nie by?.
Mo?na si? do tego przygotowa??
- Absolutnie nie. Mo?na zrobi? wszystko, ale cz?owiek nigdy nie b?dzie pewny tego, czy zareaguje w?a?ciwie w takiej sytuacji. Te wszystkie szkolenia sprawdzaj? si?, kiedy jest si? w grupie i ma si? przewag?. Ale gdy zaczyna si? defensywa, to ju? wygl?da inaczej. Swoim ?o?nierzom staram si? wpoi? jedn? rzecz: ?eby kierowali si? w?asnym umys?em. Szkolenie daje im drogi, z których mog? skorzysta?. Ale to od ich umys?u zale?y, czy w danej sytuacji wybior? najw?a?ciwsz? drog?.
A potem, po powrocie, niezale?nie od tego, co robi?e? i jakie decyzje podj??e? i tak kto? nazwie ci? najemnikiem i morderc?. Umiesz sobie z tym radzi??
- Wiesz, ostatnio zorganizowa?em rajd w Bieszczadach dla rannych ?o?nierzy. Nazwali?my go imieniem kaprala Micha?a Ko?ka, ?o?nierza 21 Brygady Strzelców Podhala?skich, który zgin?? w czasie misji w Afganistanie w grudniu 2009 roku. Pierwszym i najwa?niejszym przystankiem rajdu by?a wizyta na jego grobie, gdzie spotkali?my si? z jego matk?, wr?czyli?my rodzinie pami?tkow? tablic?. To by?o niesamowite, kiedy matka tego ch?opaka z?apa?a mnie za r?k? i dzi?kowa?a, ?e podtrzymujemy pami?? o jej synu.
Wtedy zrozumia?em, ?e to, co robi?, ma sens, ?e warto. Ja wiem, ?e nie zrobi?em nic z?ego. I nie widzia?em, by ?le post?powa? który? z moich kolegów. Ludzie mog? sobie pisa? w internecie, ?e jeste?my najemnikami, mordercami, mog? nas wyzywa?. Chcia?bym, ?eby który? z nich, którzy pluj? na weteranów i ich rodziny, mia? odwag? stan?? tam na tym cmentarzu i powiedzie? to wszystko tej kobiecie. Ciekaw jestem, czy którykolwiek z nich mia?by na tyle jaj.

* Przemys?aw Wójtowicz, polski strzelec wyborowy, by? jednym z bohaterów spotów emitowanych przez Stowarzyszenie Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju z okazji ostatniego Dnia Weterana.
?ród?o: www.wiadomosci.ga... |