fot. Adam Roik Combat Camera DOSZ
Niedawno zadzwoni? do mnie przyjaciel - redaktor Rafa? Kostrzy?ski z „Przekroju” - i poprosi? mnie o rozmow? dotycz?c? szkolenia ?o?nierzy wyje?d?aj?cych na misj? do Afganistanu oraz szkolenia dziennikarzy pragn?cych uzyska? certyfikat korespondenta wojennego. Podró?owa? po tym kraju kilka razy; by? w Tora Bora, Gazni, Kandaharze, D?alalabadzie, Mazari Szarif i paru innych miejscach. Dzi?ki temu pobie?nie pozna? ludzi oraz zwyczaje tam panuj?ce. Za ka?dym razem wraca? z nowymi do?wiadczeniami i prze?yciami, którymi dzieli? si? ze mn?. Zawsze przed wyjazdem konsultowa? si? w sprawie swojej marszruty i logistyki. Po powrocie prosi? o komentarze lub o wyja?nienie zdarzenia, którego nie rozumia?.
Dzisiaj mog? powiedzie?, ?e jest dobrze przygotowany do jazdy po Afganistanie.
Obecnie dziennikarz, by wyjecha? do której? z baz PKW i ruszy? w patrol z ?o?nierzami powinien uzyska? od Wojska Polskiego wspomniany wy?ej dokument. W zwi?zku z tym nasza armia organizuje kursy szkoleniowe dla takich wojennych desperatów.
Kolega odby? kurs z którego wróci? wstrz??ni?ty ignorancj? i rasizmem wyk?adowców.
Wypunktowa? wi?ksze b??dy kursu:
•Kieleckie Centrum Szkolenia Na Potrzeby Si? Pokojowych myli Afganistan z krajami arabskimi, nie zna zasad zachowania si? w niewoli, korzysta z nieaktualnych i ?le przygotowanych materia?ów. Kursanci opuszczaj? Kielce z wiedz? nieprzydatn?, a nawet niebezpieczn?.
•Dziennikarzy i ?o?nierzy uczy si? o rzeczach, których ju? dawno nie ma. O zasadach, do których nigdy nie b?d? si? mogli zastosowa? i o krajach, do których z polsk? armi? nie pojad?.
•Wyk?adowcy albo nigdy nie byli w Afganistanie, albo znaj? go z pobytu w bazach wojskowych i z patroli, ergo znaj? kraj i ludzi w stopniu bardzo ograniczonym.
•Kursanci otrzymuj? na kursie porcj? solidnej zabawy dla twardzieli, ale poza nielicznymi wyj?tkami jej praktyczna warto?? jest znikoma.
Nie mog? wypowiedzie? si? co do trybu szkolenia dotycz?cego zachowa? przy porwaniu, udzielaniu pierwszej pomocy i kursu izraelskiej szko?y walki kraw-magi.

/AFPAfganistan to bardzo biedny kraj - 23 proc. ludno?ci ?yje poni?ej poziomu ubóstwa. Dwa miliony ludzi to koczownicy, a trzy miliony przebywa na emigracji. ?rednia ?ycia wynosi tylko 42 lata.
Nigdy nie by?o mi to potrzebne.
Jako licencjonowany pilot wycieczek do Afganistanu i po reszcie ?wiata mam zaliczone szkolenie w zakresie udzielania pierwszej pomocy.
Natomiast informacje, jakimi wojskowi specjali?ci „pocz?stowali” mojego przyjaciela oraz kilkunastu innych uczestników kursu wstrz?sn??y mn? niczym trz?sienie ziemi o sile 12o w skali Richtera.
Adepci dowiedzieli si?, ?e:
•Afganistan jest krajem, w którym nale?y porzuci? wszelk? nadziej?, bo ma zabójczy klimat, zabójcz? faun?, panuj? w nim absolutnie niezrozumia?e dla Europejczyka zasady, których naruszenie grozi op?akanymi w skutkach konsekwencjami.
Dementi: Afganistan jest krajem o klimacie kontynentalnym, charakteryzuj?cym si? mro?nymi zimami i upalnymi latami. Dzikiej fauny jest ma?o, bo Afga?czycy prawie wszystko wystrzelali na mi?so. W Polsce te? mo?na, z absolutnie niezrozumia?ych dla Afga?czyka zasad, dosta? po ryju np. za „z?e spojrzenie”.
•Afga?czycy ?mierdz? i s? niehigieniczni.
Dementi: Mocno rasistowskie stwierdzenie. Afga?czycy s? bardzo biednymi lud?mi. Do higieny osobistej i prania u?ywaj? jednego, taniego, szarego myd?a w kostkach, typu socjalistyczny „Bia?y Jele?”. Nie jest to subtelny zapach od Gucci’ego, ale nie mo?na powiedzie?, ?e to smród.
Charakterystyczna wo? CZYSTEJ biedy.
Prosz? cz??ciej korzysta? z polskich ?rodków komunikacji miejskiej i do?wiadczy? empirycznie, jak? wo? wydzielaj? obywatele naszego kraju.
•U?ywanie lewej r?ki jest w Afganistanie haram ‘zabronione’
Dementi: Rzeczywi?cie lew? r?k? si? nie je, ale przy stole WSZYSCY pos?uguj? si? dwoma r?kami. Jak porwa? chleb tylko praw? r?k??
Prosz? zaklaska? JEDN? r?k?.
Szeberga?ski sprzedawca „pakaury” przyrz?dza dla mnie posi?ek praw? i lew? r?k?
•Pokazywanie podeszew swoich butów jest haram – ‘zabronione’.
Dementi: Nie wiem sk?d „wytrza?ni?to” ten zwyczaj, pewnie z Iraku lub Wzgórz Golan. W Polsce nikt nie chcia?by w?cha? buciorów i onuc podsuni?tych pod nos.
•Nie wypada nie przyj?? pocz?stunku, bo Afga?czyk potraktuje odmow? za gruby afront.
Dementi: Nie jeden raz odmawia?em grzecznie pocz?stunku t?umacz?c gospodarzowi, ?e boli mnie brzuch, bior? leki lub mam post. Jest mile widziane by go?? umoczy? usta w kubku i wzi?? malutki kawa?ek chleba. Afga?ski zwrot „Nano namak” t?umaczy si? ‘go?ci?’, ale dok?adnie znaczy ’chleb i sól’. Taki nasz do?ynkowy ko?acz z sol?.
W Afganistanie nie ma przymusu rodzaju - ?ryj albo ci g?ow? utn?.

A market street in Afghanistan csilc.usf.edu
•Czai sabz ‘zielona herbata’ jest paskudna.
Dementi: De gustibus non disputandum est czyli ?winia lubi b?oto, a ja pieni?dze, kobiety i inne uciechy.
•Fajka wodna to szisza i pali si? w niej marihuan?.
Dementi: Dla Afga?czyka szisza znaczy ‘szk?o, szyba’. W Afganistanie nikt nie pali marihuany. Je?li pal? to czars – ‘haszysz’ w w wodnej fajce zwanej czalam (czalim).
Opium pali si? w inny sposób lub si? go zjada.
•Afga?czycy chodz? w arafatkach
Dementi: Afga?czyk nie wie, co to jest arafatka (pewnie nie wie te? nic o Arafacie). M??czy?ni na g?owach nosz? kuloh ‘czapki’, pakol ‘berety Masudki’, dastmol gardan ‘chusty- szale’ oraz lungi ‘turbany’
•Nie da si? prze?y? nie tylko bez gogli z wysokim filtrem UV, ale w ogóle bez okularów przeciws?onecznych.
Dementi: Jako? przez 34 lata permanentnego kontaktu z afga?skim s?o?cem nie o?lep?em. Rzadko nosi?em okulary przeciws?oneczne, teraz robi? to cz??ciej, bo wiek ju? nie ten.
•Afga?ska aura jest wroga bia?emu cz?owiekowi
Dementi: Pierwsze zmiany polskiego kontyngentu by?y nieodpowiednio wyposa?one i umundurowane. Kto?, czego? nie dopatrzy? i ?o?nierze dostali przys?owiowe „sanda?ki na futerku”, ch?odne zimowe umundurowanie i nylony na lato.
•Jest konieczno?? zabrania ze sob? bielizny termicznej w celu unikni?cia nigdy niegoj?cych si? odparze? wywo?anych kurzem.
Dementi: Nigdy nie mia?em bielizny termicznej. Zawsze w lecie nosz? miejscowe pirochano-tumbon. Zim? wdziewam europejskie ciuchy.
Wszyscy tury?ci je?d??cy ze mn? wdziewaj? dobrowolnie, dla wygody, miejscowe stroje. S? WYGODNIEJSZE I LEPSZE od termicznej bielizny.
•Mo?na si? natkn?? na paj?ki wielb??dzie, które biegaj? szybciej ni? cz?owiek, skacz? 1 m w gór?, mog? mie? 40 centymetrów d?ugo?ci i maj? jad, który tak znieczula tkank?. Trzeba uwa?a?, by nie obudzi? si? z ko?czyn? ogryzion? do ko?ci.
Dementi: Po takim wyk?adzie biedny Szwejk b?dzie „wytrzeszcza? ga?y” w poszukiwaniu solfugi, która z pr?dko?ci? Fiata 126p biegnie i skacze na wysoko?? 3 metrów by go sparali?owa? swoim jadem, a potem na ?ywca ze?re? mu mi??nie z cia?em jamistym w??cznie. To s? mity! Wystarczy zajrze? do Wikipedii.
Maj?c „tak istotn?” informacj? ?o?nierz nie b?dzie móg? skupi? si? na poprawnym wykonaniu zadania. A to ju? jest sprawa prokuratorska; takie Nangar Khel bis. Ilu naszych ?o?nierzy mia?o ?miertelne wypadki niespowodowane min? na drodze. Pewnie byli rozkojarzeni przez WIELB??DZIEGO PAJ?KA, którego nagle ujrzeli oczami wyobra?ni. W tym wypadku nast?pi?o po prostu przeniesienie zjawiska z Iraku do Afganistanu. Odleg?o?? mi?dzy Basr? (Irak) a Gazni (baza WP) to ponad 5000 kilometrów oraz ró?nica paru stopni szeroko?ci geograficznej.
Jak dobrze wida? nie s? to kraje to?same.
Jak podaje Wikipedia: Solfugi (Solifugae, Solpuga, spolfugi) - rz?d paj?czaków, obejmuje ponad 1000 gatunków drapie?nych zwierz?t l?dowych zamieszkuj?cych obszary tropikalne (poza Australi?, gdzie nie wyst?puj?). Pewnie w Afganistanie wyst?puje jaki? paj?czak z tej rodziny, ale ja ani moi znajomi Afga?czycy nie natkn?li?my si? na to zwierz?tko i nie mamy wiedzy w tej materii.
•Trzeba sprawdza? buty i po?ciel, bo mog? w niej kry? si? skorpiony
Dementi: W czasie swoich pobytów w Kabulu TYLKO JEDEN RAZ zobaczy?em skorpiona w swoim pokoju. By? bardziej przera?ony ni? ja. Mia? racj?, sko?czy? w s?oiku, jako eksponat. Skorpiony nie lubi? ruchu i ha?asu i unikaj? ludzi.
Jest par? pyta? na temat kursu i tego wszystkiego, co si? na nim dzia?o:
•Dlaczego MON i Sztab WP wystawiaj? sobie niechlubne ?wiadectwo?
•Dlaczego wyk?ady prowadz? ludzie niekompetentni?
•W czyim interesie jest prowadzenie takiego szkolenia?
Doszed?em do wniosku, ?e wszystkiemu s? winne pieni?dze.
MON oszcz?dza na specjalistach z prawdziwego zdarzenia, daje mo?liwo?? „dorobi?” swoim ludziom.

Afganistan: Lekarze pomagaj? dziewczynkom, które zosta?y ranne przez przypadek podczas strzelaniny
/AFP
WP informuje o takich kursach w Internecie, tak?e zezwala na publikowaniu krótkiego filmiku (mo?e jest ich wi?cej, ale nie chcia?o mi si? w tym grzeba?).
Po przeczytaniu artyku?u „W jednostce wojskowej na Bukówce, jak w Afganistanie (wideo) „ i obejrzeniu zapisu wideo nie wiedzia?em czy mam wy? ze ?miechu czy te? z rozpaczy.
Ka?dy mo?e to oceni? osobi?cie, je?li wejdzie tutaj.
Nie b?d? si? nad tym „dzie?em” rozwodzi?, ale chcia?bym zasugerowa? jeden problem.
GDYBY W AFGANISTANIE PRZYWITA? MNIE GOSPODARZ UBRANY TAK JAK WIDA? NA FILMIE, TO RZUCI?BYM GO NA GLEB?, SKU? I PRZEKAZA? AFGA?SKIEJ POLICJI.
Ubiór gospodarza jest arabski!
Mia?bym podstaw? by podejrzewa? go o kontakty z Al Kaid?. Sojusznicy afga?scy przy pomocy zwyk?ej lokówki do uk?adania fryzury lub innego elektrycznego sprz?tu domowego dowiedzieliby si? ca?ej prawdy. Lokówka w??czona do pr?du b?yskawicznie dzia?a na zwieracze.
Moja znajoma dziennikarka telewizyjna tak skomentowa?a informacje o kursie: „Je?li idzie o g?upot? wpajan? na kursie to jest ona g?ównie problemem dziennikarzy, którzy to "kupi?". Du?o bardziej niepokoi mnie to licencjonowanie ich. Z tego, co wiem, jeszcze nie wymagaj?, ?eby dziennikarz by? przeszkolony, by go wpu?ci? do bazy w Afganistanie. Wprowadzenie takich licencji rodzi jednak pytania: czy s? przyznawane ka?demu, kto pójdzie na kurs, czy wpuszczani na kurs s? wy??cznie dziennikarze tworz?cy materia?y po my?li armii? Kto klasyfikuje na taki kurs? Dziwne i niepokoj?ce.”
Jestem przekonany, ?e „organizatorzy kursów i autorzy PRZEWODNIKA PO KULTURZE AFGA?SKIEJ s? z tego samego uk?adu, gdy? wiele sformu?owa? wyartyku?owanych na kursie mo?na znale?? w Przewodniku.
Nied?ugo napisz? o tym dziele i o rozmówkach polsko-afga?skich w nim zawartych.
Takie nagromadzenie ignorancji w tek?cie jest nie do wytrzymania na d?u?ej ni? pi?? minut czytania.
Po fragmentarycznym zapoznaniu si? z tematami kursu na korespondenta wojennego i broszur? mam tylko jeden wniosek.
Kontakt z Wojskiem Polskim w Afganistanie to jakby: „syberyjskiego tygrysa bzykn?? – I STRASZNIE I ?MIESZNIE”.
Tomasz Kami?ski